Ten, kto kiedykolwiek kąpał kota wie jak bardzo taka Mission jest Impossible. Najpierw
trzeba kota upolować, gdyż ten, choćby człowiek nie wiadomo jak się starał to
ukryć, i tak wie co się święci. Potem trzeba go mocno schwytać bo im bliżej
wody tym kocia desperacja większa. Zwierzak rozkracza się coraz szerzej i
szerzej, w końcu łapy podnosi pionowo w górę. Tuż przy tafli wody robi
niespodziewanie zgrabnego fikołka i ląduje na szyi lub na głowie kąpiącego albo
daleko w rogu łazienki. I tak całą operację należy powtarzać w nieskończoność, wymieniając
w międzyczasie zimną wodę w wannie i
opatrując swoje rany.
Początek tegorocznej wiosny przypomina kąpiel kota!
Kalendarz ogłasza nadejście wiosny, łapie Zimę za białe futro i próbuje
wyrzucić ją za siódmą wodę… i co? I w ostatniej chwili ona wyrywa się, prycha
śniegiem, pokazuje mroźne pazury, stroszy się – udając najgroźniejsze zwierzę
świata. I choć to wydaje się Mission Impossible, to w końcu uprzykrzony „futrzak” zostanie
wyrzucony a plastrem na nasze zimowe rany będzie błogi, ciepły świąteczny czas.
Zapach wanilii, mazurków, jajeczka, kurczaczki, zajączki i inne słodkości.