poniedziałek, 31 marca 2014

Primavera



To był dzień jak z bajki. Drzewa wesoło się kołysały, potrząsając zielonymi czuprynami w rytm ptasich przebojów. Miasto błyszczało w porannym słońcu a wiatr roznosił po ulicach zapach wiosny. Aspera szła lekkim krokiem główną aleją. W pewnej chwili dostrzegła naprzeciwko siebie przepiękną kobietę. To była Kaśka G. Ostatnio widziała ją chyba ze dwadzieścia lat temu . Wtedy odwiedziła ją w jej gospodarstwie oddalonym 20 km od miasta. Dom Kaśki stał na uboczu wsi, dość daleko od przystanku więc aby Aspera nie błądziła koleżanka wyszła na jej powitanie otoczona wianuszkiem dzieci. Rumiana, głośna i roześmiana przekrzykiwała biegające wokół maluchy. Figura Kaśki była wręcz stworzona do ludowych spódnic i obszernych zapasek więc we współczesnym stroju wyglądała trochę dziwnie.
A dzisiaj… Właściwie nie wiadomo jak Aspera domyśliła się, że to Kaśka bo w niczym nie przypominała tamtej sprzed 20 lat. Aspera odczuła przemożną potrzebę aby zaimponować tej zjawiskowej istocie. Właśnie zbliżały się do jednej z najładniejszych kamienic w mieście, jej balkony ozdobione były metalowymi okuciami w secesyjnym stylu. Każdy balkon miał inny ornament. Aspera wypaliła:
- Ja tu mieszkam
- O! – Kaśka odgarnęła z czoła blond kosmyk - A ja tu przyszłam załatwić urzędową sprawę
Nad wejściem widniał duży szyld „Kuratorim”. Aspera zmieszała się ale zaraz dodała
- Moje mieszkanie jest na ostatnim piętrze i nagle przypomniała sobie, że przecież naprawdę tam mieszka. Wspięła się na samą górę, po czym wąskimi schodkami dotarła na poddasze. Tam poprzez okienko wyszła na dach a potem po drabinie, z trudem łapiąc równowagę wdrapała się do małego domku. Ze sporym wysiłkiem przecisnęła się przez drzwi.
- No nie, znowu zrobiło się mniejsze, muszę o tym donieść dozorcy! Przecież tu już nawet nie ma miejsca na toaletę
- Gdzie ta toaleta? – powtarzała otwierając kolejne drzwi a właściwie drzwiczki.Jedne z nich wychodziły na długi korytarz, na końcu którego znajdowało się wejście do windy.
- O! Świetnie! – nie będę musiała schodzić po tej przeklętej drabinie (o tym też pomówię z dozorcą!) – mruknęła Aspera i ruszyła w stronę windy. Nie znosiła wind, szczególnie tych z urzędów. To rodzaj wind bez drzwi, żeby do nich wsiąść trzeba poczekać aż otwór ustawi się dokładnie równo z korytarzem. Dodatkową trudność sprawia to, że winda jest w ciągłym ruchu, bardzo wolnym ale jednak! Jeżeli winda przesunie się za bardzo w dół, trzeba się do niej szybko wczołgać.
 Ta, na szczęście miała drzwi. Aspera nacisnęła guzik i po chwili ukazało się pudło windy, która pruła w dół niczym torpeda. 

- O nie, w życiu do niej nie wsiądę!!! 
Niespodziewanie jednak zadzwonił dzwonek, wszystkie drzwi otworzyły się naraz i tłum urzędników rzucił się w stronę windy. Nie wiadomo jak Ci ludzie wiedzieli kiedy wsiąść, w efekcie Aspera została wepchnięta by pomknąć z szybkością tak wielką, że w pewnym momencie poczuła jak odrywa się od podłogi. Właśnie zastanawiała się co tu zrobić, żeby opaść gdy winda zmieniła kierunek jazdy. Teraz poruszała się jakby bardziej w poziomie, potem znów zmiana – w górę, potem na ukos, potem w dół, dzwonek i w końcu pojazd windo podobny opróżnił swą zawartość. Aspera dobiegła do toalety ale poczuła, że coś jest nie tak. Cała jedna ściana była oszklona. Po jej drugiej stronie kłębił się spory tłumek ciekawskich główek z rozpłaszczonymi na szybie nosami. Aspera otworzyła drzwi aby poprosić o pomoc woźną kiedy rozległ się szkolny dzwonek i dzieci same rozbiegły się do klas. Aspera wróciła do toalety ale dzwonek dzwonił coraz głośniej i natarczywiej. Dzwonił i dzwonił przemeblowując całą scenerię i przenosząc Asperę do innej rzeczywistości, do wiosennego poranka, jak z bajki z namolnym budzikiem w tle.