piątek, 1 lutego 2013

Widziały gały…






Dziewczyny prowadziły miłą pogawędkę przy kawiarnianym stoliku w Galerii Handlowej. Oprócz słownego skojarzenia, spotkanie miało w sobie coś z połowu. Każda z rozmówczyń od czasu do czasu zarzucała haczyk z zalotnym spojrzeniem na atrakcyjnego klienta lub odwracała wzrok od natrętnych spojrzeń. Aspera postanowiła przerwać tę wzrokową orbitację i rzuciła
- Jestem byłą ekshibicjonistką!
- Co? – nie zrozumiały koleżanki
- No ex ekshibicjonistką!
- Jak to?
- Było to dość dawno temu – rozpoczęła opowieść Aspera. - Moja mama, dzięki dojściom w Pewexie kupiła sobie, za niemałe pieniądze, jeansową sukienkę. Sukienka była rozpinana od góry do dołu, miała piękne, srebrne napy i precyzyjne odszycia, które podkreślały wszystko, co najlepsze w kobiecej figurze. Była dumą mamy, obiektem zazdrości a jednocześnie czymś na tyle bliskim, że nawet otrzymała imię. Nazywała się Wirginia. Sukienka tak pięknie opinała kształty mamy, że z dnia na dzień dziurki w zapięciach niebezpiecznie „wyrabiały” się. Pewnego dnia przepadła nam pierwsza lekcja i mama wyszła do pracy wcześniej niż ja. Miałam okazję zabłysnąć w klasie, ubrałam się w jej Wirginię i poszłam do szkoły. Szkoła była położona w centrum miasta i jak zwykle rano, musiałam jechać zatłoczonym autobusem. Kiedy dojechałam na miejsce, tłok był już tak wielki, że przy próbie wyjścia czułam jak guziki puszczają jeden po drugim. Tuż przy drzwiach byłam rozpięta na całej długości i wciąż nie mogłam wyjść z autobusu. Zrobiłam lekki obrót aby przebić się ramieniem i ze zgrozą poczułam jak normalnie wychodzę z sukienki. Na szczęście zatrzymała się na drugim ramieniu. W ostatniej chwili złapałam za rękaw i wyskoczyłam na przystanek. Sukienka była ciągle w autobusie. Za moment drzwi miały się zamknąć a ja zostałabym jedynie w bieliźnie. Szarpnęłam z desperacją i w ostatniej chwili wyciągnęłam ją! Autobus odjechał a ja stałam prawie naga w samym środku miasta. Wszyscy wkoło gapili się na mnie, niektórym to nawet gały mocno wyszły z orbit! I wiecie co? To paradoks ale Wirginia wcale nie zrobiła większego wrażenia w klasie, nie było oczopląsu ani oczowytrzeszczu.
- Tak, tak, nie sztuką jest ładnie się ubrać ale ładnie rozebrać – filozoficznie stwierdziła Landrynia
- No to wznieśmy toast za nowe ubrania i stare przyjaźnie! – dziewczyny stuknęły się szklaneczkami
- I za odrobinę zdrowego ekshibicjonizmu – żebyśmy były dostrzegane, intrygujące i wzbudzające podziw!
Koleżanki cicho westchnęły, przez chwilę siedziały w milczeniu a potem ich wzrok rozbiegł się po Galerii w poszukiwaniu obiektów miłych dla oka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz